Strzelanie kulą

Spudłować może każdy.

Do sprzedaży były dwa egzemplarze broni. Jednym była pospolita rosyjska strzelba, drugim bardzo dobrze utrzymany sztucer w kalibrze zdaje się 30-06. O ile pamiętam było to chyba czeskie Brno. Luneta była dobrej marki, do tego wszystkiego było trochę amunicji, dwa dobre futerały, całkiem przyzwoita, powiedziałbym atrakcyjna cena no i właściciel całego tego bałaganu razem z szanowną panią małżonką. Wizyta miała miejsce przed trzema laty w zakładzie rusznikarskim mojego przyjaciela a lekko zakłopotany, poirytowany i ogólnie powiedziawszy chcący mieć już sprawę za sobą interesant oznajmił:
- Sprzedaję ten złom, rezygnuję i mam tego dosyć.
- Przecież dopiero co to Pan kupował, co się stało Panie Janie zapytał kolega. 
- Nic - mam tej całej zasranej polowaczki dosyć i likwiduję ten cały majdan padło stwierdzenie.
-Ale co się stało jakieś kłopoty próbował dociec sprawę mój przyjaciel.
- Jakieś kłopoty finansowe? dodałem.
- Ależ skąd, machnął ręką nasz kolega- rozmyśliłem się oznajmił, wolę ryby, ale było widać, że nie chce wyjawić prawdziwego powodu.
- Może byś się jednak zastanowił, jeszcze próbowała odwieźć od zamiaru sprzedaży broni męża, żona na co ten zniecierpliwiony machnął tylko ręką. 
W tym momencie do zakładu weszły dwie osoby, jak się okazało po odbiór broni, zainteresowany sprzedażą kolega wyszedł do toalety a siedząca obok małżonka wreszcie po cichu uchyliła rąbka tajemnicy:
- Panowie, mąż nic nie może trafić, tyle napudłował że się z niego w kole wszyscy śmieją, dokuczają mu i ma tego dosyć - wyszeptała. 
- Mnie też go szkoda bo przecież tak chciał polować, ma teraz poustawiane wszystko w firmie, ma za co a tu taki pech. Pudlarz i pudlarz tylko słyszy.
- E tam, każdy pudłuje próbowaliśmy pocieszyć. 
- No tak ale dwadzieścia razy z rzędu, czy to możliwe - zapytała?
-Może broń nie przestrzelana próbowaliśmy dociec, może luneta?
Koniec końcem broń miała pozostać do sprzedaży. Usłyszeliśmy już od jej właściciela, że chyba się do polowaczki nie nadaje bo po prostu nic nie może trafić a nie chce być pośmiewiskiem w kole więc postanowił zrezygnować z polowania. Stało się jednak zupełnie inaczej.
W trakcie omawiania szczegółów sprzedaży stwierdzono,że należy jednak sprawdzić broń na strzelnicy w M., gdyż może faktycznie ma jakiś defekt a że strzelnica leżała na trasie powrotnej interesanta postanowiono. że pojedziemy tam wszyscy wspólnie. 
Po przyjeździe na strzelnicę i rozpakowaniu broni, zabraliśmy się za jej przestrzeliwanie. Na pierwszy ogień poszedł sztucer po który przyjechali dwaj klienci, miał założony nowy montaż więc przestrzeliwanie trwało chwilę. Pan Jan siadł sobie spokojnie, zapalił papieroska i obserwował od niechcenia strzelających. Wreszcie przyszła kolei na jego broń. Pierwszy strzał mocno zgórowany o jakieś 30cm. To wyraźnie zainteresowało właściciela broni gdyż podszedł bliżej i przyglądał się akcji. Drugi strzał był prawie w punkcie a trzeci i czwarty załapały się brzegami układając się w środku celu.
- Całkiem, całkiem pochwalił mój przyjaciel broń.
- No to teraz Pan!, zrobił mu miejsce przy stole.
Po dosyć długich targach opuszczający szeregi myśliwych zasiadł za stołem strzeleckim, przymierzył i dał ognia, wszystko było jasne. Kuli w tarczy nie było i być nie mogło.
- No to jeszcze raz zaproponował mu strzał rusznikarz ładując mu jednocześnie broń. Długa przymiarka, zamknięcie oczu i klap. Strzału nie ma ale lufa podskakuje na worku parę centymetrów do góry. 
- Och przepraszam, nie załadowałem mrugając do mnie, usprawiedliwił się kolega, ale niech Pan spróbuje jeszcze raz na sucho bez naboju, coś chyba jest z lunetą nie tak. Ponowna próba na sucho i jeszcze raz na sucho proponuje mój przyjaciel
Przymiarka na sucho ściągnięcie spustu i huk. Strzelający zaskoczony, patrzy na przyjaciela, przecież miał mu nie ładować a tu nagle strzał. Pochylam się nad lunetą obserwacyjną, kula siedzi centralnie w dziesiątce. Strzelający jest zaskoczony. Wreszcie przyjmuje do wiadomości, że cały czas zrywał strzały i zamykał oczy. Pobyt na strzelnicy przedłużył się znacznie, dowieziono amunicji i szkolenie dało taki skutek, że o wyjściu z dziesiątki nie było mowy. Potem było jeszcze trochę teorii i nasz kolega myśliwy postanowił odłożyć decyzję o wystąpieniu z szeregów PZŁ na później. Przeprosił za zamieszanie zabrał do kufra broń, dziękując obiecał rewanż i z dziwną miną odjechał. 
A oto jak dalej potoczyły się wypadki. Wprost ze strzelnicy nasz kolega zajechał na zebranie zarządu koła. Po powitaniu oznajmił że przyjechał po odstrzał co zostało przyjęte z rozbawieniem.
- Ależ oczywiście kolego Janie mamy takie zaległości w planie z uśmieszkiem na twarzy zapiał kol. łowczy.
- Tak, tak oczywiście już wystawiamy i to taki podwójny zachichotał kol. prezes. Wypisz po pięć wszystkiego to wystarczy kol. Janowi na dłużej dodał prychając śmiechem skarbnik koła. 
- Już jest rzekł podając odstrzał łowczy, 5 dzików, 5 kóz, 5 łań, wystarczy?
-Może by tak i na drugi obwód? zapytał nieśmiało kol. Jan.
-Ależ oczywiście pokpiwał kol. sekretarz, bardzo liczymy na kolegę.
Minął miesiąc podczas którego kol. Jan był nieuchwytny. W firmie informowano, że wziął urlop, małżonka odpowiadała że wyjechał służbowo a sprawa wyjaśniła się na kolejnym zebraniu zarządu koła na które nasz bohater przybył.
- Co tam w kniei kolego?. Słyszałem że polował kolega trochę. I co znowu pudełka? 
- Nie ma takich co nie pudłują odparł pytany i położył przed łowczym otrzymane miesiąc wcześniej dwa odstrzały. Ten wziął je do ręki odwrócił, i zaniemówił. Trwało to trochę, więc kolega prezes zainteresował się sprawą.
- Czyżbyś Jasiu cos wreszcie pozyskał, no najwyższy czas po roku polowania.
- Coś tam padło bąknął nasz kolega. Bladość łowczego, a po obejrzeniu kwitów odstawy zwierzyny które w międzyczasie położył kol. Jan na stole i prezesa wprawiły wszystkich w osłupienie.
- Czy coś nie tak? padło z ust Jasia pudlarza pytanie.
- A na co my teraz będziemy polować? wyjąkał w końcu kol. prezes, potrząsając odstrzałami według których znany całemu kołu pudlarz Jan odstrzelił dwadzieścia parę sztuk zwierzyny grubej, przecież teraz to już plan jest przekroczony z nawiązką. 
-A nie wiem - odparł były pudlarz, możecie sobie teraz postrzelać na strzelnicy to Wam dobrze zrobi zapewniam Was. Zebranie podobno przeciągnęło się do późna. Opisana powyżej historia jest autentyczna a jej bohater dziś śmieje się z tamtego zdarzenia. Zastanawiające jest, że wśród licznego koła nie znalazł się nikt kto by zainteresował się przyczyną niepowodzeń kolegi Jana i nie udzielił mu dobrej rady. Myślę że warto ją było przytoczyć. 
Ze strzelnicy w knieję.

Wracając do naszego nagłówkowego tematu chciałbym podzielić się z kolegami moimi spostrzeżeniami co do zasad precyzyjnego strzelania kulą. Mając teraz okazję do zamieszczania kolejnych artykułów o strzelectwie pomyślałem że warto byłoby umiejętności nabyte na strzelnicy przenieść w knieję i omówić sobie niektóre sprawy.
Przed dwoma czy trzema laty Łowiec Polski zamieścił mój artykuł o polowaniu kulą na lisy. Rozpętała się dyskusja gdzie z jednej strony otrzymałem liczną korespondencję wysoko oceniającą moje spostrzeżenia a z drugiej strony nie brakło i głosów krytyki. Powodem tego zamieszania były wskazówki jak należy strzelać lisa na większą odległość tj. 200m., jak reaguje lis trafiony na stawkę a jak na komorę. Jednym słowem były to rady identyczne tym jakie udziela się w podręcznikach myśliwym którzy chcą polować na zwierzynę płową czy czarną. Jeden z adwersarzy napisał, że takiego strach wpuścić do lasu bo wiadomo co będzie ze zwierzyną gdy tacy będą polować bo przecież ile musiałem naranić zwierzyny skoro wiem jak się zachowuje po strzale. Drugi wyśmiewał pomysł ambony z półką strzelecką gdyż jego zdaniem najlepiej siedzieć półgębkiem na drzewie a strzał kulą ów ,,myśliwy" do lisa miał dawać tylko w ,,myśliwskiej złości" po spudłowaniu go śrutem, tu chciałbym bardzo wiedzieć co wart jest myśliwy strzelający w złości i posyłający kulę bez wymaganej rozwagi. Były i ,,wytrawny" myśliwy proponujący oddać sprawę do rzecznika gdyż strzał do lisa na zamarzniętym i przysypanym śniegiem bagnie na 300 kroków to przestępstwo. Myślę że ów myśliwy nigdy w życiu nie szedł zimą przez zamarznięte bagno gdzie mróz zwarzył bagienną ruń a śnieg ją przysypał a nogi grzęzną po kolana. Gdyby zmierzył wtedy długość swego kroku i nawet gdyby ona wynosiła 65cm /musiałby mieć jednak ponad 2 metry wzrostu/ to mnożąc to przez 300 uzyska odległość strzału dozwoloną regulaminem.
Piszę o tych kuriozalnych uwagach dlatego, że myśliwi ci po prostu nie znają zasad precyzyjnego strzelania. A przecież z pewnością zdarzało im się strzelać i to w warunkach dużo niebezpieczniejszych niż z ambony do myszkującego na polu lisa - np. z podchodu do jeleni. Tam cel jest dużo większy i wyższy /to usprawiedliwia strzał na większą odległość/ a strzela się często na odległości powyżej 150 metrów i to z ziemi. Dobry strzelec oparty o słup potrafi bez problemu strzelić do słabo widocznych pierścieni lisa pięć dziesiątek. Do tarczy rogacza dobrze widoczna cyfra 10 jest trafiana bardzo często a pięć dziesiątek uzyskuje się bez problemu. Nie widziałem moich adwersarzy nigdy na strzelnicy być może traktują ją jako zło konieczne. Bowiem gdyby uprawiali strzelectwo nauczyliby się zasad precyzyjnego strzelania i być może wtedy trafienia z wygodnej pozycji przy strzale z dobrej ambony nie byłoby dla nich czymś nadzwyczajnym. Często podczas przystrzeliwania broni na strzelnicy strzelamy ze stołu strzeleckiego pociski w jeden punkt tarczy. Jeżeli potrafimy trafić na sto metrów cel o wielkości monety to na sto kilkadziesiąt metrów mając doskonałą broń z pewnością również sobie poradzimy. Dla zwierzyny nie jest zagrożeniem strzelający bardzo dobrze, ze spokojem i rozwagą myśliwy gdyż wie na co może sobie pozwolić nawet gdy strzela na większy dystans niż myśliwy nieobyty z bronią z której strzela kilka razy do roku i w dodatku siedząc półgębkiem na drzewie, mający z nic dobrą podpórkę, dobrą broń i wysokiej klasy optykę, gdyż dla niego krotność większa niż sześć przy strzale to już prawie barbarzyństwo. Efektem jest bardzo często poraniona zwierzyna. A co z kiepskim strzelcem gdy uspokoi ,,myśliwską złość" po kolejnym pudle? Z pewnością nie pójdzie na strzelnicę możecie tego być pewni. Nigdy nie byłem i nie jestem zwolennikiem strzałów do zwierzyny na duże odległości ale też nie uważam za dobre podpuszczanie zwierzyny na maksymalnie bliską odległość gdyż w takiej sytuacji możliwość zmiany pozycji, poprawienie broni itp. jest niemożliwe a ciągła zmiana kąta strzału bywa często przyczyną pudła. Strzał w granicach zawartych pomiędzy 80 a 150 metrów gwarantuje optymalną sytuację strzelecką zakładając że mamy wygodne posadowienie na ambonie, zwyżce czy też mamy do dyspozycji dobrą podpórkę.
Zastanówmy się na co należy zwrócić uwagę przenosząc umiejętności zdobyte na strzelnicy w knieję. Co będzie nam pomagało spośród nabytych umiejętności a co może okazać się problemem.
Podzielmy sobie całość zagadnień na trzy grupy tematyczne. Pierwszą z nich będzie broń i optyka, drugą warunki strzału, trzecią technika strzału.
A więc parę słów o broni a właściwie o niektórych jej elementach które powinny zostać przystosowane do polowania.
Bezpiecznik - na strzelnicy w broni kulowej jest prawie nieużywany. Piszę prawie gdyż może zaistnieć sytuacja w której może być użyty. Może to być konieczne np. w momencie gdy chcemy zwolnić podczas strzelania do makiety rogacza wcześniej naciągnięty przyspiesznik gdyż rezygnujemy akurat z zaplanowanego strzału. Na polowaniu bezpiecznik jest podstawą bezpieczeństwa. Mamy albo broń zabezpieczoną albo rozładowaną. Odbezpieczona może być tylko w momencie złożenia się.
Przyspiesznik - na strzelnicy przeważnie wyregulowany na maksimum czułości. Na polowanie powinien być wyregulowany ponownie tak aby można było na nim spokojnie oprzeć i poprawić palec.
Magazyn na naboje - na strzelnicy zabroniony tu wręcz niezastąpiony. Pamiętajmy, że jest i po zakończeniu polowania nie zapomnijmy go rozładować i jeśli jest to możliwe odłączyć od broni. Ładując magazyn ładujmy go zawsze taką samą liczbą naboi wtedy nigdy nie zdarzy nam się pozostawienie jednego naboju w magazynku . Osobiście zawsze ładuję do magazynka cztery naboje dlatego, że pełny magazynek czasami nie poda pierwszej sztuki. Na zbiorówkach bezwzględnie opróżniać i odłączać magazyn pomiędzy pędzeniami.
Pas do broni - na strzelnicy - zabroniony w kniei ciągle w użytku. Broń nosimy albo pod pachą z lufą trzymaną ręką z przodu i skierowaną do góry, albo na plecach pamiętając też o ustawieniu lufy do góry. Aby pas ustawicznie nie zjeżdżał nam z ramienia wystarczy przyszycie na ,,pagonie" małego guzika. Pas powinien być w miarę miękki i szeroki ale bez przesady. Sprzączki pasa najlepiej wyciszyć przeciągając przez rolki kawałeczki starej sznurówki. Dobrze dobierzcie długość pasa gdyż i za krótki i za długi będzie niewygodny. Skórzany pas chłonie wilgoć dlatego warto go przeciągnąć od czasu do czasu oliwką.
Przyrządy celownicze otwarte - na strzelnicy prawie nigdy nie używane a co gorsze nie sprawdzane. W kniei mogą być przydatne. Sprawdźmy jak są ustawione i jak strzela nasza broń na dystansie 50-60 metrów. Strzelanie na większe odległości z przyrządów otwartych wymaga bardzo dobrego wzroku.
Optyka - stosowana na strzelnicy może nie spełniać wymagań polowania. Zbyt cienkie nitki krzyża mogą być słabo przydatne przy gorszych warunkach oświetlenia. Również światło lunety powinno mieć odpowiednią liczbę aby była w pełni przydatna do polowania. Krotności przydatne do strzelania np. makiety rogacza w praktyce będą za duże. Wielkość zbliżenia warunkują też warunki oddawania strzału takie jak dobre podparcie, oświetlenie, kulochwyt. przeszkody itp. Przydatne mogą być różne osłony na lunetę, zabezpieczające ją od deszczu, kurzu itp. Przydatna może być też nakładana na okular i dopasowana do oka gumowa a jeszcze lepiej skórzana rura eliminująca zewnętrzne światło co jest przydatne zwłaszcza w przypadku polowań w nocy. Pamiętajcie jeszcze o jednym, broń na strzelnicę mamy przystrzelaną w punkt, do polowania, na sto metrów punkt trafienia powinien być nad punktem celowania o 4 - 6 cm, wtedy przy strzałach na dystansie 150 m wszystko będzie dobrze.
Warunki strzału - zdecydowanie inne niż na strzelnicy choć bardzo często dużo łatwiejsze. Ale jest to łatwość pozorna gdyż dochodzi tutaj niebagatelny czynnik jakim są emocje związane z polowaniem. Dlatego każde polowanie na grubego zwierza powinno odbywać się z dobrą podpórką. Być może niektórzy strzelcy uśmiechną się pod wąsem pewni w skuteczność strzału z wolnej ręki. Dla nich mam propozycję. Strzelnica dystans 100m makieta rogacza i niech pokażą jak strzelą z wolnej ręki przynajmniej 45pkt/50pkt. lub 50m, makieta dzika i wynik 50/50pkt. Ale to jest strzelnica a gdzie emocje i szereg innych mających wpływ na strzał czynników. Poza dobrym podparciem bardzo ważną sprawą jest umiejętność prawidłowego określenia odległości. Latem i przy dziennym oświetleniu jest to stosunkowo łatwe ale zimą, w nocy i na śniegu może prowadzić do wielu nieprzewidzianych sytuacji. 
Przeszkody na linii strzału - na strzelnicy nie występują w kniei są na każdym kroku. Jakże często zaaferowani możliwością zdobycia trofeum zapominamy o super dokładnym rozpoznaniu przedpola. Nie wspominam o tak podstawowych sprawach jak bezpieczeństwo oddawanego strzału, tutaj bywalcy strzelnic są wręcz przeczuleni na tym punkcie. Jednak często, gęsto zapominają o tym, że jedno źdźbło trawy może być przyczyną pudła lub co gorsza przyczyną poranienia zwierzyny. Pamiętajmy o tym.
Zapamiętanie miejsca oddania strzału - na strzelnicy bez znaczenia w kniei ogromnie ważne. Zanim pociągniecie za spust znajdźcie sobie w lunecie jakiś punkt odniesienia. Podrzut broni po strzale uniemożliwi Wam obserwację celu - zwłaszcza nocą. Obojętnie czy będzie to rosnący obok celu krzak, kępa trawy na linii strzału czy inny charakterystyczny punkt, ważne jest aby pomógł on nam później zlokalizować miejsce oddania strzału czy nawet podnieść zwierzynę co często może sprawić poważny kłopot. Ma to szczególne znaczenie przy lokalizacji pierwszej farby i miejscu gdzie zakładamy na trop do ewentualnego poszukiwania postrzałka, psa.
Tu dochodzimy do kilku punktów wyposażenia które do tej pory na strzelnicy nie były Wam w ogóle potrzebne. Są to: lornetka, dobry nóż, sznurek do ciągnięcia tuszy i niezmiernie ważny element wyposażenia a mianowicie dobra a nawet bardzo dobra latarka elektryczna. Jej posiadanie zwłaszcza przy polowaniach nocnych jest konieczne. O poszczególnych częściach wyposażenia można dyskutować w nieskończoność ale nie to było moim celem. Chciałem pokazać tym z kolegów którzy zaczynają polować, że nabyte na strzelnicy umiejętności można i należy przenosić w knieję a może inaczej - należy z nich korzystać pamiętając, że knieja stawia dużo wyższe wymagania niż strzelnica.

Script logo