Jeszcze o lisach

Kiedyś przed laty zdarzyło mi się specyficzne polowanie. Byłem w gościach u mojego kolegi zapalonego hodowcy srebrnych lisów. Rozbudowywał swoja fermę i miał na niej obok pięknego stada srebrniaków kilka samic lisa rudego skąd i w jakim celu tego nie pamiętam. Dość że podsunął mi myśl aby zwabić lisy zapachem moczu grzejących się samic. Było to akurat w końcu stycznia cieczka lisów była w pełni więc od pomysłu do wykonania minął dzień lub dwa. Pod klatki z samicami zostały wysypane grubo trociny i po dwóch dniach, kiedy były suto zroszone moczem zebrane do worka. Cuchnęło to wszystko niesamowicie i tu przestroga dla tych którzy być może będą chcieli wypróbować ten system -uwaga na ręce i na buty. Po tym eksperymencie przez okres następnego tygodnia gdziekolwiek bym stanął gazik momentalnie był oblegany przez wiejskie kundle a wszystkie opony były obficie obsikiwane. Worek został zapakowany do drugiego foliowego i przymocowany na zewnątrz auta zawieziony w łowisko . W łowisku worek został przywiązany na sznurku do gazika i została nim zrobiona włóczka w kształcie ósemki . Na skrzyżowaniu obu połówek znajdowała się sterta słomy a cała ósemka włóczki miała około 7-8km. Było to późnym popołudniem. Gazik został schowany za stertę a ja zacząłem urządzać stanowisko strzeleckie za dwoma balotami. Worek leżał na przecięciu się połówek ósemki około czterdziestu metrów od sterty. Pierwszy lisi kawaler pociągnął tak szybko, że ledwo zdążyłem przygotować broń do strzału bo była jeszcze w pokrowcu, strzelałem z czeskiego foksa kal. 22 Hornet. Trochę się pośpieszyłem i strzeliłem pierwszego lisa za daleko padł wprawdzie w ogniu ale jakieś 20 metrów przed workiem za małym krzakiem. To co się póżniej działo przerosło moje najśmielsze oczekiwania, do nocy strzeliłem siedem lisów i trzy spudłowałem. Miałem ze sobą tylko 10 naboi w dwóch magazynkach bo może byłoby lepiej. Pudła były głównie dlatego, że strzelałem lisy coraz dalej , nie chcąc dopuścić ciągnących po włóczce lisów do wcześniej strzelonych gdyż te które zwietrzyły śmierć swoich pobratymców momentalnie uciekały. Nawet idąc po niewątpliwie atrakcyjnym dla nich śladzie zachowały samozachowawczy instynkt i rezygnując ze spodziewanych miłosnych uciech uciekały natychmiast.

Ten sposób polowania aczkolwiek bardzo specyficzny możemy zastosować obecnie w dużo prostszy sposób. Handel oferuje nam liczne środki zapachowe - feromony które z powodzeniem możemy użyć nęcąc różne gatunki zwierzyny w tym również lisy.

Zasiadka przy nęcisku. Najskuteczniejszy sposób polowania na lisy zimą. Jeśli w łowisku jest zwierzyna gruba to wszystkie patrochy zwozimy właśnie w takie miejsce gdzie później będziemy zasiadać na lisy. Nęcisko lokujemy w zależności czy będziemy strzelali kulą czy śrutem dalej 60-70 metrów bliżej 25-30metrów. Na nęcisko możemy wywozić pozostałości poubojowe z rzeźni czy padły drób z kurników. Aby nęcisko służyło nam dłużej warto jest umieścić je we wcześniej wykopanym dole, lekko przysypać i przycisnąć np. klocami drewna ułożonymi równolegle w odstępie 20cm od siebie.

Można też zawinąć odpady w zwykłą stalową siatkę ogrodzeniową i zrobić z niej walec wypełniony przynętą o średnicy 30-40cm. Jest to bardzo skuteczny sposób wykładania padliny gdyż gwarantuje nam, że będzie długo brana. Można lekko wkopać walec i kiedy przymrozi zabawa murowana. Pozostawiona na wierzchu padlina jest momentalnie rozbierana przez kruki. Padła zakopana sztuka służyć może dłuższy czas. Zakopując ją pamiętajmy, aby zakopać ją równolegle do ambony pozostawiając na wierzchu części nóg. Lisy dobierają się najpierw do miękkich części tuszy a więc do zawartości jamy brzusznej i często nikną w środku, dlatego warto jest je mieć przed strzałem na blat. Pamiętajmy również, aby bale drewna, którymi przyciskamy wywiezione podroby, drób układać również równolegle do ambony gdyż lis usiłujący rozkopać przymarzniętą ziemię i wcisnąć się między bale będzie ustawiony do nas bokiem.

Na łąkach możemy założyć specyficzne, nęciska zrobione z rurek drenarskich wkopanych pionowo w łąkę. Rurki takie 5-10szt rozstawiamy w linii ciągłej, co kilkanaście metrów od siebie tak, aby linia drenów w pewnym miejscu przebiegała w pobliżu ambony. Do każdej z nich systematycznie, co jakiś czas wrzucamy kawałek przynęty a jej małą część pozostawiamy obok. Doskonale sprawdzają się rybie resztki, patrochy z sarny itp. Lis wprawdzie nie dobierze się do przynęty umieszczonej w środku drenów, ale będzie je systematycznie odwiedzał zjadając pozostawione obok drenów resztki. Jakim śrutem strzelamy? Nie za grubym - to podstawowy błąd popełniany przez młodych myśliwych preferującym gruby śrut. Śrut nr 1 lub 2 w zupełności wystarczy i przyniesie lepsze efekty niż dwa zera.

Podchód zalecam w piękne słoneczne najlepiej bezwietrzne mroźne dni. Jeśli mamy do tego jeszcze śnieg sukces murowany. Wychodzimy koło 11-tej w południe i z lornetką przy oczach powoli nie śpiesząc się penetrujemy przyległe do lasu ścierniska, śródleśne łąki i nieużytki. Widząc lisa możemy zacząć go podchodzić lub stając od lasu próbować przewidzieć drogę jego powrotu. Jeśli nie uda się to nam dzisiaj jutro lis najprawdopodobniej pociągnie tym samym szlakiem a tam już my będziemy na niego czekać.

Polując na lisy z podchodu warto jest zabrać ze sobą dobrą podpórkę. Często dochodzimy do strzału a oprzeć się nie ma o co. Dobry trójnóg jest dużą pomocą. Biały maskujący zimą kombinezon może być bardzo przydatny. Pamiętać należy o zachowaniu bezpieczeństwa. Wprawdzie strzał kulą do lisa to nie to samo co do stosunkowo wysokiego jelenia czy choćby sarny ale ostrożności nigdy za dużo. Jeśli mamy w pobliżu ambonę skorzystajmy z niej i spokojnie czekajmy na rozwój wydarzeń. Możemy też spróbować zawabić na mysz.

Jeśli mamy dobre czynne nęcisko to warto poświęcić parę minut ambonie .Mówiliśmy już o tym w poprzednim artykule ale warto przypomnieć parę szczegółów. Podobijać szczeble, skrzypiące deski, na podłogę rzucić worek lub wysypać trociny aby buty nie robiły hałasu, dobić z przodu półkę, na której położymy strzelbę i lornetkę, może zmniejszyć otwór strzelniczy, poprawić ławkę, zadbać o oparcie dla naszych pleców, słowem przystosować ją do naszych potrzeb pamiętając o tym, że lis to drapieżnik obdarzony doskonałym słuchem i wzrokiem. Lis słyszy pisk myszy z 200 metrów czy zatem nie usłyszy szelestu naszego ubrania czy skrzypnięcia deski. Wiadomo że im zimniej tym lepiej, ale zasiadka przy minus dwudziestu stopniach tylko wtedy będzie przyjemna gdy będzie nam ciepło. Idealnym rozwiązaniem jest śpiwór w który wchodzimy . Dodatkowym wyposażeniem które warto wziąć ze sobą na ambonę są dostępne w handlu podgrzewacze do rąk . Spalający się w środku w obecności katalizatora pręt węglowy daje przez okres dwóch trzech godzin dużą porcję ciepła. Podgrzewacz zawieszamy na szyi na sznurku i opuszczamy pod swetrem na wysokości pasa. Drugi możemy schować do kieszeni i mieć zawsze w ręku aby mieć je zawsze ciepłe, co przy dalekim strzale może mieć decydujący wpływ na jego celność.

Tym wszystkim, którzy lubią eksperymenty podpowiem, że lisim przysmakiem jest żółty tarty ser niekoniecznie świeży i granulowana karma pełno porcjowa dla naszych psiaków, czyli reklamowany "pokarm czempionów" do której muszą się jednak trochę przyzwyczaić. Wszak lisy to psowate. Karma ta doskonale spełnia swoją rolę w mrożne dni gdyż w czasie deszczu momentalnie się rozłazi. Można też nią podnęcać wcześniej przygotowane dreny.

Dla chcących eksperymentować podaję staropolski przepis na dobrą włóczkę na lisy nie biorąc jednak odpowiedzialności za efekty powstałe przy jej sporządzani . Przepis ten znalazłem w starym poradniku myśliwskim z XIX wieku.

A brzmiał on mniej więcej tak: Wziąć należy kota zabitego uprzednio lub zdławionego psami, rozciąć mu brzuch, opalić nad ogniem w miarę i do obornika przy oborze na okres dwóch niedziel zakopać.

Po okresie tym wiadomo kota wyciągamy wiążemy na sznurek - warto to zrobić wcześniej i robimy włóczkę. Radzę nie siadać pod wiatr. Życzę sukcesów.

Script logo